Kolejna odsłona pomocy rządowej dla branż objętych ponownym zamrożeniem
Właśnie została ogłoszona kolejna odsłona rządowej pomocy dla branż dotkniętych ponownym lockdownem w związku z gwałtownie rosnąca liczbą osób zakażonych. Jednakże zdaniem przedsiębiorców pomoc służy głównie pracownikom, a nie pracodawcom. Dla nich bowiem kolejny lockdown oznaczać może zamknięcie przedsiębiorstwa na stałe.
O jakich formach pomocy jest obecnie mowa?
Obecnie rządzący proponują branżom już ponownie zamkniętym takie rozwiązania jak zwolnienie ze składek ZUS za listopad 2020 roku czy też prawo do jednorazowej wypłaty świadczenia postojowego. Z takich form wsparcia będą mogły skorzystać przedsiębiorstwa, które albo musiały zawiesić prowadzenie działalności gospodarczej (jak chociażby restauracje i kluby fitness), albo mają utrudnione funkcjonowanie wskutek wprowadzonych obostrzeń (jak chociażby zakaz zgromadzeń uderzający w targowiska).
Warunkiem skorzystania z pomocy jest co najmniej 40%-owy spadek przychodów w październiku lub w listopadzie 2020 roku w porównaniu z odpowiednim miesiącem roku ubiegłego. Przedsiębiorstwo takie będzie musiało do końca stycznia przyszłego roku złożyć do ZUS wniosek, w którym będzie oświadczenie o wielkości przychodu, a organ rentowy będzie mógł skontrolować czy faktycznie taki spadek miał miejsce.
Z założenia narzędzia wsparcia mają charakter jednorazowy, jednak rządowy projekt tarczy pozostawia pewną możliwość, iż w sytuacji wydłużania się kryzysu epidemicznego, rząd będzie mógł wydłużyć stosowanie tego wsparcia w drodze rozporządzenia.
W przedstawionym pakiecie działań osłonowych znalazły się jeszcze dwa narzędzia wsparcia. Mianowicie stosowana już wiosną obecnego roku pożyczka dla mikrofirm w kwocie 5.000 zł, która może być umarzana, jeśli przedsiębiorca utrzyma działalność gospodarczą przez co najmniej 3 miesiące. Natomiast kolejne narzędzie wsparcia to nowość – zwolnienie z opłaty targowej. Na chwilę obecną stanowi ona dochód samorządów, a projekt tarczy zakłada wypłaty rekompensat dla nich z tego tytułu.
Rząd szacuje, iż tarcza branżowa obejmie swym zasięgiem około 170 tysięcy przedsiębiorstw zatrudniających 372 tysiące pracowników. Jej koszt będzie oscylował wokół 1,8 mld zł.
Jak przedsiębiorcy zareagowali na powyższe propozycje rządzących?
Generalnie spotkały się one z chłodnym odbiorem, gdyż ich zdaniem nakierowane są one raczej na ochronę miejsc pracy, a nie ochronę płynności finansowej. Jak zauważa Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness, niestety nie przewidziano pomocy, który ulży przedsiębiorcom w ponoszeniu stałych kosztów, związanych z płaceniem kredytów, rat leasingowych czy czynszu za wynajem lokalu. A należy pamiętać, iż przeciętnie wynoszą one 1.000 zł za 1 m².
W tej sytuacji okazuje się, iż z tymi problemami przedsiębiorcy będą musieli poradzić sobie sami, choć niestety pozbawieni zostali możliwości uzyskiwania przychodów. Przewidziana bowiem przez rządzących bezzwrotna dotacja w kwocie 5.000 zł jest przysłowiową „kroplą w morzu potrzeb”. Będzie ona być może realnym wsparciem dla instruktorów fitness, trenerów personalnych czy innych jednoosobowych działalności gospodarczych. Ale dla małych, średnich, a już tym bardziej dużych klubów już nie.
Przedsiębiorcy, którzy skorzystali z wiosennej tarczy antykryzysowej wręcz pytają jak mają obecnie utrzymać miejsca pracy, ochronione właśnie dzięki niej, co było warunkiem, by pomoc była bezzwrotna. Obecnie bowiem kolejny lockdown doprowadzi do bankructw i masowych zwolnień, a winnym całej sytuacji będzie rząd.
Tomasz Napiórkowski twierdzi wręcz, iż skoro nie ma pieniędzy w budżecie państwa, to nie powinno być lockdown, bo ktoś musi przecież pokryć jego koszty.
Jakie jeszcze głosy przedsiębiorców słychać wobec obecnej propozycji rządowej?
Jeszcze ostrzej o rządowych propozycjach wypowiadają się przedstawiciele branży gastronomicznej. Zdaniem restauratorów oferowana pomoc na pewno nie zagwarantuje przetrwania. Jak zauważa Maciej Kotecki, założyciel Stowarzyszenia „Przyszłość dla Gastronomii”, pomoc wygląda na udzieloną tylko po to, by uciszyć przedsiębiorców. Realnie bowiem ona nie poprawi ich sytuacji.
Branża ta od początku apelowała o realną gotówkę, która pozwoliłaby opłacić czynsze za wynajem lokali, odpowiadające za nawet 80% miesięcznych kosztów. Niestety bowiem w umowach chociażby z centrami handlowymi ukształtowała się praktyka przerzucania wszelkich ryzyk na najemców, a doświadczenie z ostatnich miesięcy pokazuje, iż trudno liczyć na zrozumienie sytuacji ze strony wynajmujących.
Branża ta potrzebuje równoległego wsparcia w kilku obszarach. Mianowicie poza czynszami potrzebna jest też krótkoterminowa pomoc finansowa na utrzymanie miejsc pracy i pokrycie luki finansowej spowodowanej brakiem możliwości funkcjonowania. Branża potrzebuje też narzędzi wsparcia w postaci finansowania długoterminowego. Na pewno pomocnym byłoby też ujednolicenie stawki VAT dla całej gastronomii na poziomie 5% (z wyjątkiem alkoholi), jak to uczyniły niektóre kraje.
Jak zauważa Sylwester Cacek, prezes zarządu Sfinks Polska, potrzebne są też rozwiązania umożliwiające sektorowi finansowemu restrukturyzację umów kredytowych, lecz bez negatywnego wpływu na współczynnik adekwatności kapitałowej banków. Ponadto istotnym byłoby również opracowanie innych narzędzi wspierających rozwój, przebranżowienie, jak i unowocześnienie infrastruktury.
Podsumowując, kolejny lockdown gospodarki powoduje kolejne kłopoty finansowe. Zakaz prowadzenia działalności gospodarczej dla branży gastronomicznej i fitness spowoduje, iż wiele z tych przedsiębiorstw prawdopodobnie już nie powróci do prowadzenia biznesu. A oferowana pomoc rządu, określana jako tarcza branżowa, jest rzeczywiście niewspółmierna do potrzeb i oczekiwań pracodawców z tych sektorów.
Najnowsze komentarze