Kryptowaluty wykopane w miejscu pracy i ich własność
Rynek kryptowalut staje się coraz bardziej powszechnym i z uwagi na swój charakter może się zdarzyć, iż pracownik będzie się tym zajmował podczas pracy. Powstaje wówczas pytanie, czy pozyskane w godzinach pracy i przy wykorzystaniu służbowego sprzętu kryptowaluty są własnością pracownika czy też pracodawcy.
Czym są owe kryptowaluty i jaki problem się z nimi wiąże w kontekście pracy?
Generalnie kryptowaluty są rodzajem wirtualnego pieniądza, a jedną z jego najbardziej rozpowszechnionych odmian jest bitcoin. Waluta ta nie jest emitowana przez bank centralny (przykładowo Narodowy Bank Polski), lecz jest „wydobywana” (czyli tworzona) na podstawie skomplikowanych algorytmów za pomocą odpowiedniego oprogramowania komputerowego przez poszczególnych użytkowników sieci P2P (peer-to-peaer, czyli modelu komunikacji w sieci komputerowej zapewniającej wszystkim hostom te same uprawnienia, w odróżnieniu od architektury klient-serwer).
Programy takie rozwiązują skomplikowane zadania matematyczne i po ich rozwiązaniu użytkownik takiej „koparki” otrzymuje jednostkę kryptowaluty (przykładowo bitcoin) lub jego część (bitcoiny są podzielne aż do ośmiu miejsc po przecinku).
Każdy z takich „górników” ma swój własny „portfel”, w którym zapisywane są wydobyte lub zakupione przez niego kryptowaluty. Taka waluta nie ma swojego fizycznego nośnika (czyli monet lub banknotów), będąc jedynie zaszyfrowanym ciągiem znaków, zapisywanym w tak zwanym łańcuchu bloków (czyli blockchain).
I niedawno nagłówki prasowe obiegła wiadomość, iż pracownik Komendy Głównej Policji (KGP) w czasie swej pracy wydobywał owe bitcoiny. Zresztą to nie pierwszy raz, gdy pracownicy kopią wirtualną walutę w czasie pracy, wykorzystując nader często służbowy sprzęt komputerowy.
Pracownikiem tym był informatyk zatrudniony na cywilnym etacie w KGP. Zgodnie z doniesieniami bitcoiny były wykopywane na służbowym komputerze, lecz przy wykorzystaniu krat graficznych oraz oprogramowania należącego do pracownika. Nie ujawniono natomiast jak długo trwał ten proceder ani ile faktycznie bitcoinów ów „górnik” wykopał.
Podobne przypadki miały też już swe miejsce w świecie. Swego czasu głośno było o takiej sytuacji w rosyjskim centrum badań nad energią jądrową w Sarowie, gdzie wykorzystywano w tym celu superkomputer o ogromnej mocy obliczeniowej. Innym przykładem byli urzędnicy, którzy postawili własny sprzęt do kopania kryptowalut w Urzędzie Gminy Polkowice, korzystając przy tym z prądu służbowego.
W powyższym kontekście bardzo zasadną (i wartościową, gdy spojrzymy na kurs kryptowalut, a szczególnie bitcoina) jest zatem kwestia kto w takich sytuacjach jest właścicielem wykopanych kryptowalut.
Jak przepisy prawa odnoszą się do własności tego, co wytworzy pracownik?
Otóż co do zasady, wszystko to, co wytworzy pracownik w toku swoich obowiązków służbowych lub na polecenie pracodawcy (czyli efekty pracy), należy do pracodawcy. I to dotyczy zarówno wytworzonych produktów, jak i rezultatów świadczonych usług.
Ponadto, w zgodzie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2021 r. poz. 1062), jeżeli umowa o pracę nie stanowi inaczej, pracodawca nabywa również prawa majątkowe do utworów lub programów komputerowych stworzonych przez pracownika w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy.
W tym kontekście w opisywanej sytuacji pracownika KGP, kopanie bitcoinów nie należało do obowiązków pracowniczych informatyka ani nie wykonywał on tych czynności na polecenie pracodawcy. Poza tym pracodawca najprawdopodobniej nie wiedział o dodatkowej działalności swego pracownika.
To oznacza, iż ów informatyk samodzielnie i samowolnie utworzył sobie „drugi etat” i dorabiał kopiąc owe bitcoiny. Ważnym jest w tym kontekście, iż wykopane bitcoiny nie mogą być uznane za utwór czy program komputerowy, gdyż nie spełniają ustawowych wymogów w tym zakresie.
Jak zatem zakwalifikować owe bitcoiny w kontekście wydobywania ich w pracy i z wykorzystaniem służbowego sprzętu?
Dużo wątpliwości budzi już sam charakter prawny bitcoina i trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czym właściwie on jest. Pewnym jest natomiast, iż bitcoin jako informacja zapisana na nośnikach danych użytkowników sieci P2P nie jest rzeczą w rozumieniu przepisów prawa cywilnego.
Nie ma też żadnego przepisu szczególnego, na mocy którego mógłby on być przedmiotem praw rzeczowych, w tym własności. W tym aspekcie ciekawą koncepcję jest uznanie owej kryptowaluty za samoistny przedmiot świadczenia, którego charakter jest podobny do know-how, czyli pewnego dobra niematerialnego.
To zaś oznacza, iż w kontekście bitcoina czy też innych kryptowalut nie można mówić o własności w typowym rozumieniu (jak chociażby własności samochodu czy też innych rzeczy ruchomych). Właścicielem bitcoinów jest więc osoba, która posiada dostęp do klucza prywatnego umożliwiającego dysponowanie bitcoinami, czyli posiada dostęp do portfela z zapisanymi tam bitcoinami.
Zatem w przypadku pracownika KGP to właśnie on będzie właścicielem bitcoinów, ponieważ je wykopał i posiada klucz prywatny do portfela, gdzie są one zapisane. Za takim podejściem przemawia fakt, iż pracownik kopał kryptowalutę poza granicami stosunku pracy i przy wykorzystaniu prywatnych kart graficznych i oprogramowania.
Niezależnie bowiem od nagannej oceny postępowania pracownika, nie można przyjąć, iż z samego faktu kopania bitcoinów w czasie pracy i z wykorzystaniem służbowego prądu czy też elementów komputera pracodawca nabywa prawa do wykopanych kryptowalut przez swoich pracowników.
Co zatem może uczynić pracodawca w takiej sytuacji?
Otóż nie ulega wątpliwości, iż takie działanie pracownika może być wystarczającym powodem do wręczenia zwolnienia dyscyplinarnego, gdyż mamy w takiej sytuacji do czynienia z rażącym naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych.
Ciekawą kwestią jest jednak przykładowe żądanie pracodawcy do zwrotu odpowiedniej części wykopanych bitcoinów. Otóż teoretycznie pracodawca mógłby tego zażądać z uwagi na korzystanie ze sprzętu służbowego do kopania bitcoinów na podstawie roszczeń wynikających z ochrony posesoryjnej (czyli na bazie art. 225 kodeksu cywilnego).
Pracownik wówczas, jako posiadacz komputera służbowego w złej wierze (wykorzystywanego do kopania kryptowaluty), byłby zobowiązany do zwrotu pracodawcy uzyskanych pożytków (w tym przypadku bitcoinów).
Jednak spore trudności w takiej sprawie budzić będzie to, iż kluczowe elementy do kopania owych bitcoinów (czyli katy graficzne i oprogramowanie) należały jednak do pracownika. Nie ulega jednak wątpliwości, iż ewentualna sprawa sądowa byłaby w tym zakresie niezwykle ciekawa, stanowiąc precedens, zarówno dla pracowników, jak i pracodawców.
Poza tym pracodawca mógłby zażądać naprawienia szkody wyrządzonej przez takiego pracownika, a w związku z tym, iż szkoda była wyrządzona umyślnie, zatrudniający może dochodzić jej naprawienia w pełnej wysokości. W tym przypadku byłaby to wartość prądu, którą pracownik zużył do kopania kryptowaluty.
Podsumowując, kopanie bitcoinów w miejscu pracy i z wykorzystaniem służbowego sprzętu jest działaniem nielegalnym. Tym niemniej takie sytuacje mają miejsce i ewentualne rozstrzygnięcie sądowe byłoby pierwszym w takim zakresie. Z analizy wynika jednak, iż same bitcoiny wykopane w miejscu pracy, należą już do pracownika, a nie pracodawcy. Problemem jest bowiem to, iż mają one nieokreślony charakter w przepisach prawa w Polsce.
Najnowsze komentarze