Podwyżki na uczelniach wyższych zbyt niskie

Skala podwyżek przeznaczonych na wzrost płac w publicznych szkołach wyższych w roku obecnym wyniosła 4,4%, a w przyszłym roku ma wynieść 7,8%. Jak jednak alarmują przedstawiciele związków zawodowych, taka ich wysokość nawet nie pokrywa kosztów inflacji, a tym samym spodziewać się należy kolejnych, całkiem poważnych protestów pracowników uczelni wyższych.

Jak zatem reagują przedstawiciele uczelni wyższych na planowaną skalę podwyżek w kontekście wzrostu płac?

Otóż do Ministerstwa Edukacji i Nauki wpływają już coraz liczniejsze skargi na władze uczelni, które nie wypłaciły jeszcze swoim pracownikom podwyżek z dodatkowej puli pieniędzy otrzymanych na ten cel w roku obecnym. Tymczasem w październiku bieżącego roku publiczne szkoły wyższe dostały z budżetu państwa dodatkowe 150 mln zł na podwyższenie wynagrodzeń jeszcze w tym roku o 4,4%.

Tymczasem, jak się okazuje, władze uczelni wyższych różnie zinterpretowały wytyczne resortu edukacji nauki. Jak podkreśla Adrianna Całus-Polak z Ministerstwa Edukacji i Nauki, do resortu wpłynęła informacja o potencjalnych nieprawidłowościach w wypłacie przez szkoły wyższe pieniędzy przeznaczonych na podwyższenie wynagrodzeń i dotyczyła ona władz Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Autorem skargi byli przedstawiciele organizacji związków zawodowych działających na tymże uniwersytecie i przesłali oni informacje o braku podwyżek wynagrodzeń pracowników, pomimo przekazania władzom uczelni dodatkowych środków w wysokości 4,6 mln zł na ten cel.

Z kolei przedstawiciele władz tej uczelni twierdzą, iż pracownikom podwyżki już przyznano i to wyższej kwocie, lecz zrobiono to wcześniej, a dodatkowe pieniądze od resortu edukacji nauki po prostu zrekompensowały część poniesionych przez placówkę z tego tytułu kosztów. Marcin Czyżniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu tłumaczy, iż władze uniwersytetu wypłaciły podwyżki wynagrodzeń od stycznia bieżącego roku, chociaż pieniądze otrzymały na ten cel dopiero w IV kwartale bieżącego roku. Koszty tych podwyżek w skali uczelni wyniosły ponad 12 mln zł, natomiast z budżetu państwa przekazano na ten cel raptem jedynie część tej kwoty.

Marcin Czyżniewski poza tym twierdzi, iż władze uczelni priorytetowo traktują poprawienie sytuacji finansowej pracowników i pomimo coraz większych kosztów bieżącego utrzymania uniwersytetu oraz niewystarczających subwencji budżetowych, starają się zabezpieczyć fundusze konieczne na wzrost wynagrodzeń, który chociaż w części złagodziłby rosnące koszty życia. Z kolei związkowcy podkreślają, iż działania te są niewystarczające i sprzeciwiają się interpretacji przedstawionej przez władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Janusz Szczerba, prezes Rady Szkolnictwa Wyższego i Nauki Związku Nauczycielstwa Polskiego twierdzi, iż uczelnie nie powinny dodatkowymi pieniędzmi otrzymanymi z resortu rekompensować kosztów podwyżek przyznanych wcześniej. Z drugiej strony jednak z punktu widzenia prawa pewnie nie będzie można mieć zastrzeżeń do takiego rozwiązania, gdyż trafiają one finalnie na wynagrodzenia.

A jak do tego tematu i otrzymanych dodatkowych pieniędzy podeszły władze innych uczelni wyższych w Polsce?

Celem uniknięcia podobnych zarzutów, niektóre władze uczelni wyższych przyjęły inną strategię, mianowicie zaczęły podnosić płace od stycznia bieżącego roku, lecz robiły to etapowo. Jak argumentuje profesor Piotr Jedynak, prorektor do spraw polityki kadrowej i finansowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, władze uczelni otrzymały środki na podwyżki w wysokości 4,4%, jednakże wyraźnie należy tutaj dodać, iż realnie otrzymały one 1,1%, ponieważ pieniądze na regulację zostały przyznane wyłącznie na IV kwartał bieżącego roku. Wobec natomiast dramatycznie pogarszającej się sytuacji materialnej pracowników pierwszą regulację wynagrodzeń, finansowaną ze środków własnych, przeprowadzono już w styczniu bieżącego roku. Łącznie w 2022 roku wynagrodzenia pracowników tejże uczelni wzrosły przeciętnie o 8,56%.

Jak się okazuje powszechną praktyką jest to, iż władze uczelni często decydują się na podwyższenie wynagrodzeń o więcej niż wskazane minimum i do łącznej puli 150 mln zł przekazanej przez resort edukacji uczelniom wyższym dorzucają również własne pieniądze. Jak podkreśla Małgorzata Syrta-Śliwa z Politechniki Krakowskiej, uczelnia ta otrzymała z resortu edukacji nieco ponad 2,3 mln zł na podwyżki dla niemal 2.000 pracowników. Pieniądze te oraz dodatkowo 200 zł dla każdego zatrudnionego zostały rozdysponowane na podstawie porozumienia zawartego między rektorem, a organizacjami związkowymi.

Generalnie na podwyżkach najbardziej skorzystały osoby najgorzej zarabiające, przykładowo na Uniwersytecie Jagiellońskim to asystenci, którzy dopiero rozpoczynają swoją karierę zawodową. Podobna sytuacja dotyczy Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie jak twierdzi profesor Tadeusz Wallas, prorektor do spraw kadr i rozwoju Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, w porozumieniu ze związkami zawodowymi postanowiono, iż nieco większe podwyżki trafią do pracowników z najniższymi wynagrodzeniami.

Z kolei na Politechnice Krakowskiej pracownicy opłacani ze środków innych aniżeli subwencja bądź zatrudnieni w jednostkach samofinansujących się, otrzymywali podwyżki w ramach posiadanych przez te jednostki pieniędzy. Generalnie władze uczelni wybierały pomiędzy podwyższeniem wynagrodzenia zasadniczego, a bezpieczniejszym rozwiązaniem, jakim jest wypłata premii. Profesor Piotr Jedynak przekonuje, iż część władz uczelnianych wybrała bardziej elastyczną formę, czyli dodatki do wynagrodzeń, jednak władze Uniwersytetu Jagiellońskiego zdecydowały, iż są winne pracownikom transparentność i stabilizację warunków pracy, a takie zobowiązanie są w stanie spełnić jedynie poprzez trwałe zwiększenie wynagrodzeń zasadniczych.

Czy zatem w najbliższym czasie należy spodziewać się jeszcze jakichś kolejnych zmian bądź też dodatkowych pieniędzy na podwyżki wynagrodzeń dla pracowników uczelni wyższych naszym kraju?

Generalnie rząd szykuje następną pulę pieniędzy przeznaczonych na wzrost wynagrodzeń w szkolnictwie wyższym i tym razem płace mają wzrosnąć o kolejne 7,8%, i to z wyrównaniem od stycznia 2023 roku, a nie od maja, jak wcześniej planowano. Janusz Szczerba z kolei podkreśla, że to i tak za mało, bowiem kwota ta nie rekompensuje kosztów wynikających z inflacji, a oświata i szkolnictwo wyższe powinny być dla rządu priorytetem. W innym przypadku dojdzie do zapaści w tym sektorze, pracownicy odejdą z uczelni, a młode osoby nie będą chciały tutaj pracować. Sytuacja już teraz jest coraz gorsza i w styczniu przyszłego roku przedstawiciele związków zawodowych zaczną poważnie zastanawiać się nad decyzją w sprawie kolejnych protestów w tym aspekcie.

Podsumowując, pieniądze wyasygnowane już, jak i planowane w budżecie na rok przyszły w kontekście podwyżek wynagrodzeń dla pracowników uczelni wyższych, są niestety na tyle niskie, iż generalnie nie wyrównują one rosnących kosztów z tytułu inflacji. Tym samym spodziewać się można kolejnych protestów w tym aspekcie, bowiem w przeciwnym razie sektorowi temu grozi całkiem realna i poważna zapaść kadrowa. Problemem jest również przeznaczenie pieniędzy przekazywanych z budżetu państwa na podwyżki wynagrodzeń, bowiem część władz uczelnianych nieco odmiennie zinterpretowała celowość wykorzystania owych dodatkowych funduszy.