Problemy z ochroną kadry nauczycieli

W obecnie panującym czasie epidemii problemów przysparzają zasady ochrony kadry nauczycielskiej. Jeśli bowiem ktoś choruje przewlekle, powinien powiadomić o tym dyrektora, by ten mógł zorganizować mu bezpieczne warunki pracy. Kłopot jednakże w tym, iż taki nauczyciel może nie chcieć ujawnić wszystkich informacji o stanie swego zdrowia.

Jakie problemy wynikają z powrotu nauczycieli do pracy w czasie epidemii?

Dużym wyzwaniem dla dyrektorów szkół jest obecnie powrót do palcówek szkolnych tych pracowników, którzy od lat zmagają się z różnymi dolegliwościami przewlekłymi, mając niską odporność. Muszą bowiem zapewnić całemu personelowi, a zatem i tym osłabionym, bezpieczne i higieniczne warunki pracy.

Tymczasem nie do końca wiadomo jak to zrobić, gdyż dyrektorzy częstokroć nie dysponują wiedzą o stanie zdrowia danego pracownika, a żądać takich informacji nie mogą. I pomysły dyrektorów są w tym względzie przeróżne, począwszy od wysyłania takich nauczycieli na zwolnienia lekarskie, poprzez prośby o dobrowolne składanie specjalnych oświadczeń o stanie zdrowia, a na wypełnianiu opracowanego wcześniej kwestionariusza chorobowego skończywszy. Wszystkie te jednak pomysły są nader wątpliwe z punktu widzenia prawnego.

Zdaniem doktor Magdaleny Zwolińskiej, partnera w NGL Wiater sp.k., pracodawca w zakresie stanu zdrowia pracownika może jedynie przetwarzać dane wynikające z orzeczeń lekarskich wydanych po przeprowadzeniu badań wstępnych czy też okresowych. Co istotne, ujawnieniu podlega jedynie samo orzeczenie, czyli stwierdzenie czy pracownik jest zdolny do pracy lub nie. Jeśli zatem taki pracownik z własnej woli nie ujawni takich danych, dyrektor szkoły nie ma podstaw by je uzyskać.

Z kolei jak zauważa Magdalena Czaplińska, radca prawny, partner w Sakowska-Baryła, Czaplińska Kancelaria Radców Prawnych Sp.p., zawiadomienie pracodawcy o obecnych lub też przebytych chorobach, które mają znaczenie w kontekście oceny stopnia ryzyka zarażenia się przez pracownika wirusem SARS-CoV-2, generalnie wpisuje się w katalog działań służących ochronie zdrowia i życia, będąc jednak wątpliwym z uwagi na RODO. Ani bowiem ustawa o RODO, ani kodeks pracy, nie posiadają szczególnej podstawy uprawniającej pracodawcę do przetwarzania tego rodzaju danych.

Podobnie uważa też doktor Paweł Litwiński, partner w Kancelarii Barta Litwiński. Zasadniczo pracodawca nie ma prawa pytać pracownika o to, czy posiada on choroby przewlekłe, będąc przez to bardziej narażonym na zakażenie wirusem. Jednakże sam pracownik może mu takie informacje przekazać dobrowolnie. Gdy taka sytuacja będzie miała miejsce, wówczas pracodawca winien dać zatrudnionemu do podpisu oświadczenie o wyrażeniu zgody na przetwarzanie przekazanych danych.

Problemem jednak jest to, na co zwraca uwagę Magdalena Czaplińska, czy będzie to wystraczające do właściwej oceny ryzyka. Bowiem dyrektor placówki szkolnej nie ma odpowiedniej wiedzy medycznej, by właściwie ocenić stopień zagrożenia danej osoby zarażeniem koronawirusem. Tutaj wymagane byłoby zaangażowanie dodatkowo pracowników ochrony zdrowia. By jednak do tego doszło, musiałyby zaistnieć odpowiednie podstawy tego typu działań. Mianowicie, decyzja głównego inspektora sanitarnego czy też wewnętrzne procedury postępowania przyjęte w oparciu o wytyczne sanitarne, jak i przesłanka niezbędności przetwarzania tych informacji do celów wynikających z prawnie uzasadnionych interesów.

Jakie obowiązki nałożone zostały na dyrekcję placówek oświatowych wobec sytuacji podejrzenia zakażenia u pracownika?

Otóż wytyczne postępowania w przypadku podejrzenia zakażenia u personelu placówki oświatowej są następujące:

  • do pracy przychodzić mogą jedynie osoby zdrowe, bez jakichkolwiek objawów wskazujących na zakażenie
  • w miarę możliwości nie należy angażować w zajęcia opiekuńcze pracowników i personelu powyżej 60 roku życia lub z istotnymi problemami zdrowotnymi
  • należy wyznaczyć i przygotować pomieszczenie lub obszar, w którym będzie można odizolować osobę w przypadku zdiagnozowania objawów chorobowych
  • należy przygotować procedurę postępowania na wypadek zakażenia koronawirusem lub zachorowania na COVID-19

Co w sytuacji, gdy nauczyciele nie zechcą ujawnić danych o swoim stanie zdrowia?

Zasadniczo nie ma dobrej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Z jednej strony działalność szkoły w zakresie bhp powinna być mocno prewencyjna i nastawiona na ochronę zdrowia i życia pracowników. Z drugiej natomiast nie ma prawnej możliwości uzyskania informacji o stanie zdrowia pracowników, jeżeli oni nie zechcą samowolnie takowych podać. W takich sytuacjach ważnym jest także, iż pracownicy mogą chcieć nadużywać zaistniałej sytuacji, by wprowadzić w błąd pracodawcę odnośnie swego stanu zdrowia.

Zdaniem Andrzeja Pery, eksperta ds. oświaty być może rozwiązaniem byłoby zaświadczenie od lekarza, chociażby podstawowej opieki zdrowotnej, o tym, iż choroba uniemożliwia pracę w zatłoczonej szkole w sytuacji epidemii. Generalnie przecież nauczyciel ma aktualne badanie od lekarza medycyny pracy i w normalnej sytuacji nic nie stoi na przeszkodzie, by mógł on swe obowiązki wykonywać. Jeżeli jednak sytuacja epidemiologiczna i możliwość zarażenia koronawirusem stanowi dla niego szczególne zagrożenie, to lekarz mógłby wystawić zaświadczenie, iż wymaga on specjalnych warunków pracy, bez ujawniania rodzaju schorzenia.

Problemem może być jednakże skala takich sytuacji. Z przeorganizowaniem pracy dla jednego czy dwóch nauczycieli dyrektor placówki szkolnej zapewne by sobie poradził. Jeśli jednak takich nauczycieli będzie więcej, a po 50-ym i 60-ym roku życia wiele osób cierpi już na jakieś schorzenia (w szkolnictwie jest sporo osób z tych grup wiekowych), to mamy poważny problem.

Jak zatem powinny postąpić osoby odpowiedzialne za kierowanie placówkami szkolnymi?

Cóż, nawet w sytuacji, gdy jakiś nauczyciel poinformuje, iż przewlekle choruje, to przepisy nie regulują co z taką wiedzą powinien zrobić dyrektor placówki i jak zareagować. Czy powinien zwolnić taką osobę z obowiązku świadczenia pracy, czy też nakazać pracę zdalną. Jak zauważa Robert Kamionowski, ekspert zajmujący się prawem oświatowym, nie tylko taka sytuacja pozostaje nierozstrzygniętą. Jeśli bowiem nauczyciel nie zechce przekazać informacji o stanie swego zdrowia, to oczywiście ma do tego prawo, lecz jednocześnie ponosi ryzyko, z którym zostaje sam. Trudno bowiem przypisywać winę pracodawcy za zakażenie, jeśli nie został on o tym ryzyku poinformowany.

Generalnie być może jakimś sposobem wyjścia z sytuacji byłaby zmiana w prawie pracy i umożliwienie dyrektorom żądania danych o stanie zdrowia pracowników w sytuacjach kryzysowych. Za takim podejściem opowiada się doktor Paweł Litwiński, od dawna już twierdząc, iż regulacja polskiego kodeksu pracy w zakresie ochrony danych osobowych jest zbyt sztywna i zbyt korzystna dla pracownika. Przecież w tej sytuacji pracownik nie musi nawet wiedzieć, iż takie dane może przekazać bądź też podać je w sposób nieodpowiedni, niegwarantujący bezpieczeństwa, chociażby przy pomocy e-maila. Zatem w tej sytuacji aż prosiłoby się o umożliwienie zainicjowania procesu zbierania danych przez pracodawcę, czego zrobić mu nie wolno…

Odmienne zdanie prezentuje z kolei Robert Kamionowski. Otóż jest on przeciwnikiem uregulowania w prawie obowiązkowego informowania o stanie zdrowia, gdyż oznacza to bardzo daleko idącą inwigilację społeczeństwa pod pozorem walki z epidemią. Takie dane bowiem nie izolują i nie identyfikują osób potencjalnie zarażonych, a jedynie potencjalne ofiary zakażeń, co jest już zupełnie inną kategorią.

Podsumowując, dyrektorzy placówek oświatowych postawieni zostali przed dylematem rozwiązania całkiem sporego problemu. Z jednej bowiem strony ich rolą jest zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy (szczególnie w dobie panującej epidemii), a z drugiej strony nie mogą pozyskać danych o stanie zdrowia swych pracowników, którzy mogą być potencjalnie najbardziej narażeni na zakażenie. Rozwiązania na ten moment po prostu nie ma.