Sytuacja w zakresie migracji

Okazuje się, iż ruch na granicy polsko-ukraińskiej powraca do normy i nasi wschodni sąsiedzi ponownie przyjeżdżają do pracy do Polski. Ponadto ci z nich, którzy nie mogą tego zrobić legalnie, znaleźli nowe sposoby wjazdu na teren Rzeczypospolitej Polskiej.

Jak dziś wygląda ruch migracyjny na granicy Polski i Ukrainy?

Pomimo tego, iż mamy do czynienia z szerzącą się epidemią, to wśród obywateli Ukrainy zwyciężył pragmatyzm i ponownie szukają oni pracy w Polsce. Jeżeli bowiem w kwietniu niektórzy z nich wracali do domów (ruch na granicy odbywał się głównie w kierunku Polska-Ukraina, z naszego kraju wyjechało 81,2 tys. Ukraińców, a przyjechało 33,9 tys.), to jesienią ten trend się odwrócił, a liczba osób wyjeżdżających i przyjeżdżających jest niemalże równa (229,5 tys. do 238,8 tys.).

Pomimo, iż są to wartości znacznie mniejsze od ubiegłorocznych, to jednak mamy do czynienia z odwróceniem niekorzystnego trendu. I generalnie to dobrze, gdyż brak ukraińskiej siły roboczej bardzo doskwiera pracodawcom. Jak zauważa Monika Banyś z Personnel Service, najbardziej brak kadry pracowników z Ukrainy widać w przemyśle spożywczym, logistyce oraz produkcji, zwłaszcza w branży automotive (czyli części zamienne i wyposażenie samochodów).

Poza tym pracownicy ze wschodu są cenieni i potrzebni w branży medycznej oraz do opieki nad osobami w podeszłym wieku. Gdy okazało się, iż jedno z przedsiębiorstw rekrutacyjnych ogłosiło, że około tysiąca lekarzy z Ukrainy byłoby zainteresowanych pracą w Polsce, telefon wręcz dzwonił bez przerwy przez kilka dni. Dzwoniły między innymi osoby zarządzające pracą szpitali, prosząc o pomoc w znalezieniu medyków ze Wschodu. Jednakże niestety nadal dużym problemem w tym względzie jest certyfikacja ich uprawnień do pracy w naszym kraju. Podobna sytuacja dotyczy też pielęgniarek.

Jak zatem ocenić to, co wydarzyło się obecnie odnośnie pracujących w Polsce Ukraińców?

Generalnie większość obywateli Ukrainy, którzy przebywali w Polsce legalnie, nie powróciła do swoich domów, a jeżeli już, to na krótko. Szczególnie ci zatrudnieni w branży budowlanej, która bez robotników ze Wschodu nie dałaby rady. Poza tym pozostaniu w Polsce sprzyjała również wiosenna zmiana przepisów, gdyż automatycznie zostały przedłużone wszystkie pozwolenia na pobyt do miesiąca po zakończeniu stanu epidemii lub zagrożenia epidemicznego.

Jak zauważa Michał Wrzosek, rzecznik Budimexu, w budownictwie, głownie u podwykonawców, pracuje od 60 do 150 tys. obywatelu Ukrainy i Białorusi. Generalnie oni już się zakorzenili w naszym kraju i często sprowadzili również rodziny. A jeśli nie, to zarobki są dla nich na tyle atrakcyjne w Polsce, że skłaniają ich do tego, by tutaj pracować i akumulować kapitał. Jednakże, co podkreśla Michał Wrzosek, rekrutacja nowych pracowników z kierunku wschodniego jest dziś utrudniona. I takie wnioski płyną też z lektury listopadowego raportu przedsiębiorstwa Deloitte „Polskie spółki budowlane 2020”.

Z kolei Ulana Worobeć, będąca tłumaczem polsko-ukraińskim, współpracującym z instytucjami publicznymi i pracodawcami, zauważa, iż częstokroć zdarza się, iż przedsiębiorcy podkupują sobie zrekrutowanych na Wschodzie pracowników.

Tak, jak w przypadku pewnego właściciela przedsiębiorstwa budowlanego, który nie wytrzymał nerwowo i fizycznie mocno sponiewierał ukraińskiego rekrutera, któremu zapłacił za sprowadzenie ekipy robotników z Ukrainy. Otóż zapłacił on za tę usługę, następnie zapewnił im mieszkanie i utrzymanie na czas obowiązkowej kwarantanny, a gdy ona dobiegła końca, pracownicy zniknęli. Gdy zaczął on dociekać co się wydarzyło, wówczas okazało się, iż ów nieuczciwy pośrednik przekazał im, by udali się do innego pracodawcy, gdzie mieli otrzymać korzystniejsze warunki.

Co jeszcze wiadomo o zainteresowaniu pracą w Polsce ze strony obywateli Ukrainy?

Zasadniczo zainteresowanie pobytem i pracą w Polsce jest duże, o czym świadczyć może rosnąca liczba wniosków o zezwolenia na pobyt. Przykładowo, w całym 2019 roku złożono takich wniosków w Urzędzie ds. Cudzoziemców 172,6 tys., a już w pierwszej połowie roku 2020 – 92,4 tys. Z kolei od 1 lipca do 31 października wpłynęło kolejne 71,1 tys. co łącznie daje liczbę 163,5 tys. a do końca roku pozostały jeszcze dwa miesiące.

Ważnym jest też to, iż obecnie do Polski nie da się legalnie wjechać inaczej, niż posiadając zaproszenie od pracodawcy z gwarancją zatrudnienia lub zaświadczenie wystawione przez placówkę edukacyjną, iż jest się studentem bądź też pobiera się w Polsce naukę. I taka sytuacja znacznie utrudnia życie ludziom, którzy pragnęliby przyjechać do Polski, by odwiedzić pracującą w naszym kraju rodzinę, bądź też popracować dorywczo kilka miesięcy.

Okazuje się, iż jednak i na to znalazł się sposób, gdyż Ukraińcy bywają bardzo zdeterminowani w tym względzie i przyjeżdżają do Polski naokoło. Otóż najpierw w ramach małego ruchu granicznego przekraczają granicę ukraińsko-węgierską, następnie węgiersko-słowacką, a na końcu słowacko-polską. I pomimo, iż taka wycieczka jest kosztowna (za miejsce w autobusie należy zapłacić około 500 euro), to chętnych nie brakuje.

Innym sposobem na legalny wjazd do naszego kraju jest też opłacenie czesnego za jeden semestr w jakiejś szkole. Poza tym ponownie zaczął rozkwitać handel podrobionymi dokumentami, uprawniającymi do pobytu w Polsce. Jednakże w tym przypadku nie jest to najlepszy pomysł. Okazuje się bowiem, iż Ukraińcy kupują takie sfałszowane dokumenty, następnie są zawiedzeni, iż polska Straż Graniczna odmawia im prawa wjazdu do Polski. Tylko we wrześniu takich odmów odnotowano 1641, z czego 1170 przypadków dotyczyło braku odpowiedniej dokumentacji (w październiku odmów było 1364, z czego 914 z powodu braku dokumentów).

Podsumowując, można już zauważyć, iż ruch graniczny dotyczący migracji zarobkowej na granicy polsko-ukraińskiej powoli powraca do normy. Nie można już mówić o tym, iż nasi wschodni sąsiedzi gremialnie wyjeżdżają z Polski, jednakże sytuacja nie powróciła jeszcze do poziomu z roku ubiegłego. Utrudnieniem jest też konieczność udokumentowania celu wjazdu do Polski, jednak i na to, jak się okazuje, znalazły się pewne sposoby i obejścia.