Wzrost szansy na wspólne stanowisko RDS
Rosną szanse na to, iż partnerzy społeczni uzgodnią wspólne stanowisko w sprawie wzrostu płac w sferze budżetowej. Najprawdopodobniej będzie to propozycja wzrostu o 10%, co wywierać będzie już całkiem poważną presję na rząd.
Jaka propozycja paść może ze strony członków Rady Dialogu Społecznego (RDS)?
Generalnie RDS przeżywa poważny kryzys i jeśli rzeczywiście udałoby się uzgodnić wspólne stanowisko w sprawie wysokości podwyżek, byłby to sukces rady. Prowadzone konsultacje odnośnie podwyżek w budżetówce wykazują, iż partnerzy mają w tej kwestii zbliżone stanowiska. Większość organizacji pracodawców oraz dwie z trzech central związkowych reprezentowanych w RDS (OPZZ i FZZ) wstępnie postulują wzrost płac w budżetówce na poziomie 10%, a NSZZ „Solidarność” – 9%.
Tymczasem propozycja rządowa jest odmienna, gdyż z założeń przyszłorocznego budżetu wynika, iż nie przewiduje się w ogóle automatycznego podwyższania wszystkich pensji o jeden wskaźnik (co realnie oznaczałoby zamrożenie płac). Jednocześnie rząd nie przewiduje możliwości podwyżek dla wybranych grup zawodowych, sektorów czy też stanowisk.
I w tym kontekście wspólne stanowisko członków RDS może mieć duże znaczenie. Rządowi będzie bowiem wówczas znacznie trudniej uzasadnić brak jednolitej podwyżki dla całej sfery budżetowej.
Jakie wskaźniki z zakresu płac podlegają negocjacjom w ramach RDS?
Otóż corocznie członkowie rady konsultują 3 zasadnicze wskaźniki związane z płacami i świadczeniami. Oto one:
- wysokość przyszłorocznej pensji minimalnej
- wzrost wynagrodzeń w sferze budżetowej
- wskaźnik waloryzacji emerytur
I obecnie trwają konsultacje w ramach uzgodnienia wspólnego stanowiska w powyższych zakresach. Jak zauważa profesor Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, przewodniczący zespołu ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych w RDS, w kwestii płacy minimalnej trudno będzie o osiągnięcie konsensusu, gdyż stanowiska partnerów są mocno rozbieżne. Natomiast w przypadku wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej taka szansa już jest i to całkiem duża.
Bardzo istotne w tym kontekście jest stanowisko pracodawców, którzy w latach poprzednich rzadko postulowali konkretne rozwiązania w tym zakresie tłumacząc, iż jest to domena rządu, gdyż to państwo jest pracodawcą w tej sferze, a nie prywatni przedsiębiorcy. Jednakże takie podejście zaczęło się już zmieniać w ubiegłym roku, gdy organizacje pracodawców wspólnie zaproponowały, by wynagrodzenia w sferze budżetowej wzrosły co najmniej o 6,1% (co było taką samą propozycją jak wzrost płacy minimalnej w 2020 roku).
Z kolei w roku obecnym większość organizacji pracodawców w trakcie konsultacji w ramach RDS zapowiedziała, iż popiera wzrost wynagrodzeń o 10% lub też, iż nie będzie blokować porozumienia w tej sprawę, gdy pozostali partnerzy uzgodnią wspólne stanowisko (jedynie BCC zaproponowało podwyżkę o wskaźnik inflacji).
Jak pracodawcy tłumaczą zmianę swego stanowiska w temacie wzrostu płac w budżetówce?
Jak twierdzi Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP, podwyżki płac w budżetówce mają przyczynić się do zatrzymania odpływu wykwalifikowanych pracowników ze sfery budżetowej, by nie spadła jakość świadczonych usług, co ma niebagatelny wpływ na funkcjonowanie biznesu.
Wartym rozważenia też byłoby wprowadzenie prawidłowego mechanizmu kształtowania płac w sferze budżetowej, podobnego do funkcjonującego w prywatnych przedsiębiorstwach. Stawka wynagrodzeń powinna rosnąć racjonalnie, chociażby na podstawie audytu, który wskazywałby w jakich sektorach i dla jakich miejsc pracy konieczne są podwyżki.
Takie podejście pracodawców i prawdopodobne wspólne stanowisko odnośnie propozycji wzrostu płac w budżetówce będzie miało duży wpływ na decyzję rządu, chcącego utrzymać wizerunek dbającego o interesy zatrudnionych. Trudno będzie bowiem o to, gdy takowej jednolitej podwyżki nie będzie, a domagają się jej nie tylko związki zawodowe (co jest naturalne), ale też i prywatni przedsiębiorcy.
Generalnie bowiem z nieoficjalnych informacji płynących ze strony rządu wynika, iż w planach są podwyżki w niektórych sektorach, bądź też na niektórych stanowiskach. Nie wiadomą jednak pozostaje skala środków finansowych, która na to może być przeznaczona, jak i pochodzenie tych środków.
Jaki jeszcze wpływ na stanowisko RDS mogą mieć pracodawcy?
Otóż taka propozycja ze strony pracodawców (podwyżki płac w budżetówce o 10%) może wywołać całkiem sporą presję również po stronie związkowej. Otóż NSZZ „Solidarność”, będący jednym z partnerów w ramach RDS, domaga się podwyżki, ale niższej, gdyż o 9%. Tym samym jest to o 1 punkt procentowy niżej od tej zaproponowanej przez inne centrale związkowe, ale też i większość organizacji pracodawców. Zatem doszło wręcz do niespotykanej sytuacji, gdy przedsiębiorcy popierają korzystniejsze rozwiązanie dla pracowników sfery budżetowej niż ogólnopolski związek zawodowy.
Jak wskazuje Norbert Kusiak, dyrektor wydziału polityki gospodarczej i funduszy strukturalnych OPZZ, podwyżka płac budżetówki o 10% jest uzasadniona. W ostatniej dekadzie bowiem płace w tej sferze rosły wolniej, aniżeli w całej gospodarce, jak i wyraźnie wolniej niż PKB oraz płaca minimalna. A jednocześnie w związku z epidemią i wprowadzonymi w życie tarczami antykryzysowymi na pracowników budżetowych spadło dużo nowych obowiązków.
Podsumowując, uzgodnienie wspólnego stanowiska przez członków RDS w zakresie wysokości wskaźnika wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej byłoby dobrym sygnałem dla całego dialogu społecznego. Wymusiłoby to też zapewne zmianę stanowiska strony rządowej, któremu trudno będzie wówczas obronić inną decyzję, nieuwzględniającą ustaleń strony społecznej. Taka sytuacja może też mieć pozytywne konsekwencje w przyszłości, gdy jednolite stanowisko RDS będzie znaczącym głosem w dyskusji o kształcie polskiej polityki gospodarczej.
Najnowsze komentarze